poniedziałek, 24 stycznia 2011

Pierwsze nitki za płoty ;-)

Cudowny niedzielny wieczór... zaszalałam :) Włączyłam maszynę i tak powstały moje pierwsze ''twory'' maszynowe. Nie zawsze się mnie słucha... i nie każdy materiał się chce równo szyć :) Wygięłam też już jedną igłę, a ile razy nawlekałam nitkę... cała przygoda :) Większość z Was na pewno w tym czasie uszyłaby cały arsenał :) Ja świetnie się bawiłam, mam ogromną satysfakcję i planuję polepszyć się w tej dziedzinie oczywiście najlepiej przez praktykę. Pocięłam już jeden obrus, bo materiałów w domu brak :) Moje dzieci jak te sroki zbierają wszelkie nitki, guziki i skrawki materiału :) Tylko tato się dziwi... co te kobiety w tym widzą i skąd czerpią taką radochę? Na szczęście Justyna Kowalczyk, piłkarze ręczni i skoczkowie narciarscy umilają mu wieczory :)
A więc - oto moje pierwsze kanciate serduszko:


i jego miejsce docelowe... sypialnia :)

A tu ekotorba w wersji mini (wielkość na mały zeszyt) wiadomo dla kogo:



Taki wiosenny krzywulec :)
Mam już kolejne zamówienie - wyzwanie: ekotorba dla Julci :)
żeby wszystkie dziewczyny mogły chodzić z torebkami na zakupy ;)

Sama radość :)
Pozdrawiam poniedziałkowo M.

sobota, 22 stycznia 2011

Kto chce się podzielić?? :)

Witajcie, Magda z Laprovence napisała taki post:

"Rodzinny Dom Dziecka
Anna i Piotr Krupińscy
ul. Młynarska 12
13-100 Nidzica
rddnidzica@wp.pl
508 266 658


Prośba

Szanowni Państwo od 3 lat prowadzimy Rodzinny Dom Dziecka. Wychowujemy 8 dzieci częściowo lub całkowicie pozbawionych opieki rodzicielskiej. Borykamy się z różnymi kłopotami, problemami: zdrowiem, nauką, zaburzeniami i deficytami, ale jesteśmy rodziną, taką trochę pokomplikowaną, ale zawsze.

Odkryliśmy całkiem niedawno, że sami możemy prowadzić terapię naszych dzieci, sami tworzyć, odkryliśmy talenty i pragniemy kontynuować. Tylko podczas pracy, dzieci mówią, otwierają się, tworzą, usprawniają funkcje ruchowe itp. Razem robimy kartki okolicznościowe, podziękowania, ozdoby, bombki, próbujemy nowych technik, poznajemy a potem ozdabiamy nasz jeszcze praktycznie pusty dom, uszczęśliwiamy tych, którzy nam pomagają
i bardzo nas to cieszy. Marzymy o zapoznaniu z techniką decupoage, zachwyca nas scrapbooking i cała gama cudów pasmanteryjnych. Tak nie wiele trzeba do rozwoju!

Na przeszkodzie stoją nam już tylko ograniczenia finansowe. Stąd zwracamy się do Państwa o pomoc rzeczową. To co dla Państwa jest codziennością produkcyjna, handlową dla nas jest rarytasem. Prosimy
o przekazanie – jak to mówią dzieci - „śmieci magazynowych”, końcówek, guzików, cekinów, koralików, aplikacji, tasiemek, koronek, papierów produktów wybrakowanych, niekompletnych, czy wykorzystywanych wcześniej do reklamy, prezentacji lub pięknych, jak to u Państwa bywa kompletnych produktów. Chętnie przyjmiemy wszystko i zapewne wykorzystamy
z pożytkiem.

Dar od Państwa to szansa na lepszy rozwój naszych dzieci i zacieśnienie więzi rodzinnych.

Bardzo prosimy o pomoc, chcemy uczyć się i poznawać.

Z poważaniem:

Krupiniaki i dzieciaki"


Akurat w momencie kiedy zastanawiałam się co zrobić z niesprzedanymi przedmiotami z gadżeciarni. Teraz już wiem,a ten mail spadł mi dosłownie z nieba :)
Sprawdziłam dane. Placówka jest zarejestrowana natomiast opiekunowie dostali wyróżnienie (info w Internecie).
Dlatego mam gorącą prośbę...
Dziewczyny pomóżmy dzieciaczkom. To tak wiele nie kosztuje,a tak bardzo raduje serce. Jeśli któraś z Was ma coś niepotrzebnego prześlijcie to proszę na wskazany adres. Jeśli chcecie bardziej pomóc lub nic się u Was nie znajdzie umieśćcie ten list u siebie w blogu. Będę Wam bardzo wdzięczna.
Dla tych dzieci to tak wiele...

Pozdrawiam i dziękuję Magda  

Podpisuję się pod tym obiema ''ręcami'' i napewno jakieś przydasie wyślę :)

Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję, jeśli ktoś zareaguje ;)

P.S.
To tak, jakby zrobić Candy z jednym chętnym i wygranym ;) A wiem, jak moje dziewczynki uwielbiają te manualne eksperymenty, a razy 8 przy przeróbce moich dzieci.... to duuuuuuuużo!

czwartek, 20 stycznia 2011

Prezenty i poprzeczka :)

Pomimo tego, że Mikołaj i Święta już za nami... a moje urodziny są dopiero w maju, dostałam oryginalne prezenty... Zobaczcie same:
Od mamy - starą maszynę, którą mama szyła mi spódniczki na występy przedszkolne.
Od najlepszej sąsiadki - kolekcję nitek :)





Coś mi się teraz wydaję, że sama sobie poprzeczkę podnoszę... A co, raz się żyje :) Myślałam, że szycie na maszynie, to prosta sprawa i że właściwie to maszyna szyje, nie ja - myliłam się :( Ale będę ćwiczyć, spróbuję... chociaż kartki przeszyć na początek. Mam zapał, a to chyba połowa sukcesu... jeszcze z takim arsenałem nitek :)
Mam też pytanie do Was: jak znajdujecie czas i chęci na tak przyziemne sprawy, jak np. prasowanie?? Kiedy jest na nie najlepsza pora? Prasujecie systematycznie czy składacie na ''kupkę''? Pomóżcie, bo mam ''małe'' zaległości i kuleję w tym temacie ;)

Na koniec poznajcie najmłodszego w naszej rodzinie... 
Urodził się dwa dni temu, mój bratanek - STAŚ :)


Słodziak mały... :) Zdałam sobie sprawę z tego, jak ten czas szybko leci... Kiedy moje dziewczynki były takie małe..? Wieki temu...

wtorek, 18 stycznia 2011

Domki :)

Jakiś czas temu pokazywałam Wam, jakie cudne domki robi Jolanna. Kupiłam sobie od Niej dwa takie śliczne :) Od tamtej pory dziewczynki tak mnie męczyły, że w końcu (po tym jak tatuś wspaniałomyślnie mnie wrobił: przynosząc dwa kawałki uciętej belki z poddasza, które właśnie robi) musiałam z nimi zrobić po jednym. Od tej pory podziwiam talent Jolanny jeszcze bardziej... ta pomysłowość, dokładność, romantyczność, precyzja i piękno - to jej atuty. Mam nadzieję, że się na mnie nie pogniewa - to był pierwszy i ostatni raz - takie to trudne!
Wzorując się więc na pięknych i oryginalnych domkach Jolanny powstały domki Ali i Juli :)






A tu już w miejscu docelowym - pokoiku dziewczynek wszystkie domki razem :)

I jeszcze szybki rzut na ''moją prywatną wiosnę''


 Pozdrawiam M.

sobota, 15 stycznia 2011

Jak małe dziewczynki :)

Cudownie jest mieć córeczki...
Czasami same zachowujemy się i czujemy jak małe dziewczynki :) A co najbardziej lubią małe dziewczynki..? Stroić się :) A co najbardziej lubią duże dziewczynki...? PRZYDASIE :)
Dzięki temu, że moja sąsiako-szwagierka znalazła niezbędne do tego ''projektu'' półprodukty mogłyśmy w końcu poszaleć :)
Jak lepiej można spędzić babski wieczór, niż na robieniu takich cudeniek z takich tasiemek..? Zobaczcie same:








Nie wiem tylko, kto miał większą radochę...? My z Julitą, jak robiłyśmy czy nasze córeczki, jak to dostały i zaczęły nosić ;)
Pozdrawiam i miłego weekendu życzę M.
P.S.
Jeszcze pochwalę się co dostałam od Ani, która idealnie trafiła z prezentem. Bardzo Aniu dziękuję. Jest to jeden z piękniejszych detali, jakimi chciałabym dekorować dzieciom pokoiki :)





środa, 12 stycznia 2011

Chleb :)

Odważyłam się w końcu po wielu przymiarkach i obietnicach samej sobie i upiekłam chleb :) O chlebie można by napisać nie jeden post. Ja czytając tu i ówdzie miałam chętkę upiec ten najzdrowszy na zakwasie, jednak mimo usilnych prób przekonania dzieci do jedzenia właśnie takiego chleba - nie udało się :( Dla dzieci jest on po prostu za kwaśny... Czasami przemycę w niewielkiej ilości, jak już nie ma w domu innego, ale to minimalnie - niestety. Więc zrobiłam chleb na drożdżach z przepisu mojej kochanej Mamy. Przepis ostrzegam jest bardzo cenny i wypracowany przez moją Mamę po dwóch latach pieczenia przeróżnych chlebów (z maszyny do pieczenia chleba, na zakwasie itp). A więc zdradzę go tylko Wam:
Chleb Joli:
- 1 kostka drożdży (100g),
- pół szklanki ciepłej wody,
- 2 łyżeczki cukru,
- oprószyć ciut mąką,
Drożdże rozkruszyć, wszystko razem roztrzepać i wsadzić do pojemnika z ciepłą wodą, żeby podrosły.
W tym czasie wymieszać ręką:
- 5 szklanek mąki żytnie (ja mam ze Młyna),
- 2 szklanki mąki tortowej (pszennej),
- 3/4 szklanki siemienia lnianego,
- 3 łyżeczki soli,
- 1 szklanka słonecznika,
- pół szklanki otrąb (jakie chcecie, ja dałam żytnie)
- zioła (jak kto lubi: może być kminek, mogą być prowansalskie)
Następnie do tego wlać:
- 3,5 szklanki wody,
- 3 łyżki oliwy,
- wyrośnięte drożdże.
Wszystko przelać - przerzucić do foremek i posypać czym chcemy (słonecznik, dynia, sezam, mak) pamiętając, że ciasto podwoi swoją objętość. Wsadzić do piekarnika rozgrzanego do 50C aż wyrośnie. Gdy podroście zwiększyć temperaturę do 170C i piec ok. 50min/do godzinki z termoobiegiem. Po upieczeniu 3 minutki zostawić w piekarniku, następnie wyciągnąć z foremek i położyć na kratce, żeby przestygło.
Jeść na zdrowie :)

Oczywiście... wiedziałam, że mi nie uwierzycie, więc przyznam się, że nie sama robiłam.... pomagała mi  kucharka Juleczka :)

tak wygląda nasz chlebek przed rośnięciem:


a tak po wyrośnięciu:


i efekt finalny:




Powiem Wam, że pieczenie chleba wydawało mi się nie lada wyczynem, a wyszło na to, że da się zrobić w prosty sposób. Całe przygotowanie to 10 minut, rośnięcie 15-20 minut i pieczenie około godzinki. Dodatki według uznania, kto co lubi i co akurat ma, ja użyłam dyni i sezamu. Jeszcze ciepły jeden został zjedzony od razu na sucho, drugi daliśmy sąsiadom, trzeciego kończymy dzisiaj :) Chlebek można mrozić, ponieważ przepis jest na trzy keksówki: małą, dużą i średnią. Polecam - spróbujcie! Ten ze sklepu się chowa ;)
Pozdrawiam M.

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Moja wiosna w wydaniu xS :)

Poniedziałek... dzień, jak co dzień... jak co tydzień, ale inny. Pobudka 5.50, obrządek i w świat 6.45: dzieci do szkoły i do przedszkola, my do pracy. Praca, praca, praca... 15.00 po pracy :) Do szkoły, do przedszkola po dzieci i do... Netoo :) Oczywiście, że do Netto, bo Gosze powiedziała, że tam wiosna w doniczkach i .... mam!
Zamiast zjeść spokojnie ciepły posiłek rzuciłam się do mycia okna i parapetu po śnieżycach i roztopach. I tak moja mała wiosenka zamieszkała na parapecie kuchennym :) Nie martwcie się reszta rodziny jest normalna, więc pozostała część domu wygląda zupełnie normalnie, jak na styczeń przystało.



A ziółka dzielnie rosną na pociechę i na zdrowie :)

 



Dziś koleżanka powiedziała, że niewiele mi do szczęścia potrzebne - chyba to prawda :)

A na koniec coś dla Łasuchów - zwykła szarlotka z przepisu babci Danusi :)
mniamuśna ;)


Po prostu WOŚP :)

Juleczka wystąpiła w DOKu z okazji 19 Finału WOŚP
Oto krótka relacja: 




To najmniejsze na scenie po lewej to Nasze!!!
Nasza duma i radość :) 

niedziela, 9 stycznia 2011

Szukam wiosny...

Pozazdrościłam Lore-mia wiosennego zrywu czytając z zachwytem jej ostatnie posty. Bardzooo zachciało mi się wiosny... Objeździłam więc wszystkie pięć kwiaciarni w miasteczku w poszukiwaniu wiosny w doniczce i.... i nic :( W jednej pan powiedział mi, że wiosna w doniczce, to na wiosnę, a teraz mamy zimę. W kolejnej pani zaproponowała mi stroiki i aniołki za pół ceny, w trzeciej kazano mi wrócić około Dnia Babci. Nie pocieszona byłam.... tak byłam, bo gdy wróciłam do domu, to znalazłam ździebełko wiosny w mojej kuchni :)
Nie pisałam Wam wcześniej, ale dostałam na Święta pojemnik do posiania pięciu ziółek stosowanych w kuchni. Posiałam, ale bałam się, że nie wzejdą, więc nie chciałam pisać i zapeszać, a tu... wielki sukces - KIEŁKUJĄ!!! 


i tak do Dnia Babci mogę zapomnieć o prymulkach, żonkilach czy hiacyntach :(
ale ziółka mam nadzieję do tej pory podrosną ;)
Pozdrawiam M.